PIES CZY SUKA… Oto jest pytanie.

Pytanie owo od lat powraca w niemal każdej rozmowie z potencjalnymi Opiekunami naszych szczeniąt, równie często odsuwając niestety na drugi plan pozostałe zagadnienia związane z wyborem samej hodowli, malucha, jego rodziców. Decyzja ta, który nierzadko urasta do rangi problemu najpoważniejszego, spędza sen z powiek przyszłych właścicieli, miesiącami wertujących internetowe artykuły w poszukiwaniu odpowiedzi. Przeczytawszy kilka ze wspomnianych opracowań, zdecydowaliśmy się wtrącić swoje przysłowiowe „trzy grosze”, ograniczając zakres naszych spostrzeżeń jedynie do rasy, z której przedstawicielami żyjemy i pracujemy od kilkunastu lat. Pisząc poniższe słowa bazujemy zatem na doświadczeniu wynikającym z naszej pracy hodowlanej, na sprawozdaniach osób posiadających psy i suki (także jednocześnie) urodzone w naszej hodowli oraz na niezliczonej ilości rozmów przeprowadzonych z zagubionymi przyszłymi opiekunami małych springerów, poszukującymi rozwiązania, które pozwoliłoby na szczęśliwe wspólne życie człowieka ze swoim psem oraz psa z jego człowiekiem.

Zacznijmy zatem od utrwalonych już obiegowych opinii „powszechnie obowiązujących”, chętnie przepisywanych z miejsca w miejsce, niekiedy ze zmianą kilku mniej zresztą istotnych sformułowań.

1.    Suki są zdecydowanie „łatwiejsze w obyciu”, w cudownym sposób bardziej przywiązane, zdecydowanie bardziej wskazane dla rodzin z dziećmi. Podatne na szkolenie, chętniej współpracujące z człowiekiem (cóż…niemalże wrodzona zdolność telepatii), łagodne, grzeczne, i zdecydowanie bardziej czyste (sic!).

2.    Psy są krnąbrne, niełatwo poddają się szkoleniu, z obłędem w oczach ganiają za sukami, przy pierwszej nadarzającej się okazji uciekają, ba, atakują wszystkie napotkane samce, a na dodatek rujnują ogrody, z uporem maniaka obsikując każdy krzaczek.
…Etc. Etc. Etc.

W świetle powyższych tez (zaczerpniętych z krążących w internecie ogólnie dostępnych opracowań) wybór wydaje się oczywisty. Nie dziwi nas zatem fakt, iż listy osób oczekujących na suki przybierają zwykle rozmiary monstrualne w stosunku do list dotyczących samców… Bo przecież któż dobrowolnie ryzykowałby wiązanie swego losu z tak rozbuchanym, niegrzecznym, niechlujnym, nieopanowanym stworzeniem, jakim jest – nomen omen – PAN PIES?!

Co na to fakty…

Fakt 1. Istnieją podatne na szkolenie, spokojne, łagodne samce. Równie często jak głośne, postrzelone, trudne do opanowania suki.

Fakt 2. Istnieją podatne na szkolenie, spokojne, łagodne suki. Równie często jak głośne, postrzelone i trudne do opanowania samce.

Do jakiego wniosku zmierzamy? Otóż, każde szczenię przychodzi na świat jako synteza pewnych uwarunkowań psychicznych i fizycznych, stanowiących wypadkową cech przekazanych szczenięciu przez jego rodziców (i dalszych przodków).  Konkretny maluch (bez względu na płeć) obdarzony jest określonymi predyspozycjami charakterologicznymi, stanowiącymi bazę do dalszej pracy podejmowanej przez jego opiekunów, trenerów, przewodników w warunkach domowych. To sposób, w jaki szczenię zostanie wychowane, to granice, których przestrzegania zostanie nauczone oraz metoda pracy, jaka zostanie dla niego wybrana – w stopniu równym jego wrodzonemu charakterowi zadecydują o jego funkcjonowaniu w ciele dorosłego psa. Bez względu na jego płeć.

Oczywiście, pozostają jednocześnie pewne fizjologiczne prawdy obiektywne, o których dyskutować nie sposób.

1.    PSY jako ssaki płci męskiej w naturalny sposób są nieco wyższe, muskularne i mocniej zbudowane niż SUKI – ale uwaga: SUKI z tego samego miotu!  Samce urodzone w wyniku skojarzenia rodziców mniejszego rozmiaru mogą być zdecydowanie mniejsze od suk, stanowiących potomstwo rodziców większych.
W obrębie naszej rasy częstokroć spotykamy suki tak samo duże i mocne jak psy, a nawet mocniejsze i większe.
Dlatego też panujący stereotyp maleńkiej, ślicznej, lalkowatej suczki oraz gigantycznego, stanowiącego jej przeciwieństwo samca nie znajduje z naszego punktu widzenia wystarczającego uzasadnienia. Dużo ważniejszą kwestią wydaje się wybór RODZICÓW szczenięcia, obserwacja ich budowy i typu

2.    SUKI – i to rzecz bezsporna – mają cieczki. Nie wgłębiając się w spory na temat kastracji/sterylizacji zwierząt nieużywanych w hodowli, przedstawmy opcję współistnienia z suką niesterylizowaną. Springerki miewają cieczki często (co około 4,5 do 7 miesięcy) i dostają ich wcześniej (około 8-9 miesiąca życia). Cieczki trwają około 3 tygodnie, z newralgicznym okresem przypadającym na dni 9 – 16, kiedy suka pozostaje potencjalnie płodna. Cieczki mają przykry specyficzny zapach (choć to stwierdzenie wyjątkowo w tym przypadku eufemistyczne), brudzą jasne powierzchnie i wymagają przedsięwzięcia odpowiednich środków ostrożności. Suka jest wówczas przeważnie izolowana w domu, bądź wychodzi na krótkie, ograniczone do minimum spacery, z duszą (przewodnika) na ramieniu 😉 Takiej zmianie codziennej rutyny towarzyszy często frustracja, napięcie, poczucie winy opiekunów i inne negatywne emocje. Któż z nas przynajmniej raz w życiu nie obserwował następującej scenki: suczka na smyczy prowadzona przez zdenerwowanego pana dzierżącego w ręku sporej wielkości kij, mający stanowić potencjalną broń przeciw nastającym na cześć pupilki przedstawicielom płci męskiej rozmaitych odmian i szczepów?

Z cieczkami związane są potencjalne ciąże urojone (u springerek dość częste), wymagające odpowiedniej reakcji ze strony opiekunów – w stopniu proporcjonalnym do natężenia zmian w organizmie i zachowaniach suki. Najpoważniejszym zagrożeniem pozostaje jednak ropomacicze. Zbierające się w macicy masy ropy, śluzu i płynów stanowią niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia. Zabieg chirurgiczny – jako najszybszy i najbardziej skuteczny w tym przypadku sposób ratowania życia – jest poważny i skomplikowany. W przypadku powikłanego ropomacicza istnieje ewentualność utraty zwierzęcia.

Oczywiście, zawsze istnieje możliwość kastracji/sterylizacji, których zwolennikami zdecydowanie jesteśmy. Są to zresztą pojęcia często mylone i używane nieprawidłowo.
Zarówno kastracja jak i sterylizacja są zabiegami chirurgicznymi na układzie rozrodczym, wykonywanymi w znieczuleniu ogólnym, mającymi uniemożliwić rozród. W mowie potocznej błędnie przyjmuje się, że samice są sterylizowane, a samce kastrowane. Tymczasem oba zabiegi można przeprowadzić zarówno u samic oraz u samców.
Zabieg sterylizacji pozbawia jedynie możliwości rozrodu. Polega na podwiązaniu lub przecięciu jajowodów u samic (ewentualnie usunięciu jajników) lub podwiązaniu/przecięciu nasieniowodów u samców – bez chirurgicznego usuwania gonad.  Nie hamuje produkcji hormonów, dlatego nie zmniejsza potencjalnego ryzyka wystąpienia chorób układu rozrodczego.
Kastracja polega na usunięciu wszystkich organów związanych z płodnością – macicy oraz dwóch jajowodów w przypadku samic lub nasieniowodów i jąder w przypadku samców. Zabieg ten hamuje produkcję hormonów odpowiadających za cykl płciowy i ogranicza ryzyko wystąpienia chorób nowotworowych narządu rodnego.

Warto jest mieć jednak świadomość, że nie jest to rozwiązanie niepodważalnie „idealne” i może nieść za sobą pewne konieczne do rozważenia następstwa. Przede wszystkim – sam rozmiar zabiegu KASTRACJI suki jest o wiele obszerniejszy od zabiegu KASTRACJI samca, a jego koszt znacznie wyższy. Dłuższy jest czas rekonwalescencji. Poważniejsze ewentualne pozabiegowe komplikacje i rokowania.

O demonizowaniu samców słów kilka…

SAMCE w naszym społeczeństwie wydają się mieć przysłowiową „złą prasę”. Oczywiście, znamy przypadki, w których jest ona w pełni uzasadniona… Psy ciągnące swych państwa na smyczy z całą mocą i dostojeństwem swej wagi. Podnoszące nogę pod każdym płotem, słupem, drzewkiem, obsesyjnie wietrzące w poszukiwaniu suk, ociemniałe i głuche na komendy swych przewodników…
Zawsze pozostaje jednak wówczas pytanie – czy suka w tym konkretnym środowisku nie zachowywałaby się tak samo? Tym nieułożonym, pozbawionym dobrych manier samczykom POZWOLONO na takie zachowanie! Dla samca pozostającego pod kontrolą swego przewodnika podnoszenie nogi na każdym kroku nie jest nie znoszącą sprzeciwu oczywistością. Nie jest oczywistością napastowanie napotkanych suk (w cieczce czy bez) ani wleczenie w dowolnym kierunku pozostającego na drugim końcu smyczy człowieka. Samcom tym nie wskazano właściwych wzorców zachowań i ich nie egzekwowano już w czasach wczesnego szczenięctwa. Nie ustalono im koniecznych granic i nie narzucono odpowiedniej hierarchii.

Przyczynek do gloryfikacji suczek…

W przeciwieństwie do samców, SUKI cieszą się słodkim wizerunkiem kynologicznego wcielenia cnót wszelkich… łagodne dla dzieci, oddane swojej rodzinie, chroniące i adorujące jej członków. Słysząc podobne argumenty niezmiennie wzdychamy głęboko (licząc do dziesięciu), przywołując w pamięci produkcje filmowe, które najprawdopodobniej przyczyniły się do ich żywego funkcjonowania w świadomości rodziców, poszukujących czworonożmego przyjaciela dla swoich dwunożnych pociech. „Bella i Sebasian”, „Lessie wróć”… suki obdarzone niemal siódmym zmysłem, na śmierć i życie oddane swym dziecięcym przewodnikom. Tak pięknie (po ludzku!!!) okazujące swe bezgraniczne przywiązanie i miłość.

Nic bardziej mylnego. Suki, jak wszystkie samice wszystkich gatunków ssaków, pozostają pod zdecydowanie większym wpływem hormonów. Miewają humory i wahania osobowości. Jednocześnie – pozostają przede wszystkimi przedstawicielkami swojego gatunku, PSAMI – będą zatem robić dokładnie to, co samce: niszczyć zabawki, kraść jedzenie z blatów, drapać drewniane podłogi, warczeć w zabawie na swe wydumane „zdobycze”. W okresie szczenięcym – szarpać skarpetki i kapcie podskakujących i uciekających dzieci, zachęcając je w ten sposób do zabawy. Będą usiłowały porozumieć się z dziećmi w psi sposób, ustalając swoją hierarchię. TU ZAWSZE potrzebne będą mądre i spójne działania rodziców, bez względu na płeć czworonożnego domownika!
Suki nie są w tym względzie odmienne od samców. Sam fakt, że dysponują naturalną możliwością wydania na świat potomstwa nie sprawia, że w stosunku do ludzkich dzieci będą bardziej uważne czy opiekuńcze!

W świetle wszystkich powyższych uwag, fundamentalny wybór „pies czy suka” traci nieco na swej brzemienności w skutki.

Po pierwsze – warto pochylić się nad cechami konkretnego szczenięcia, nad jego rodzicami i hodowlą, z której się wywodzi. Pamiętajmy, że odpowiedzialni hodowcy zwykle nie zamieszczają ogłoszeń na portalach aukcyjnych, a ze względu na renomę hodowli – znaczna część szczeniąt jest zarezerwowana już w momencie ich przyjścia na świat.
Często bowiem dużo ważniejsze jest posiadanie szczenięcia ze skojarzenia, które wydaje się Państwu bardziej interesujące, czy też z hodowli, którą postrzegacie Państwo jako bardziej przekonującą niż wybór przedstawiciela/przedstawicielki konkretnej płci.

Po drugie – warto posłuchać głosu serca, które zwykle przesyła subtelne podpowiedzi. Zdarzały nam się sytuacje, gdy osoby zainteresowane początkowo wyłącznie sukami po bliższym zapoznaniu się z maluchami zmieniały swoje wcześniejsze – wydawałoby się niepodważalne – decyzje.

Po trzecie wreszcie – przestrzegamy przed stereotypami. Przed opieraniem się na opiniach osób, które posiadały w życiu jednego czy dwa psy. ICH pies, tej jednej, konkretnej płci, zawsze będzie TYM JEDYM JEDYNYM, stanowiącym zresztą mocną podstawę ich uogólnionych osądów.

Jeśli chodzi o nas… Szczerze? Gdybyśmy nie prowadzili hodowli i mogli mieć tylko jednego psa – z dużym prawdopodobieństwem wybralibyśmy samca.

Bez względu na Państwa ostateczną decyzję –  tak pies, jak i suka prawidłowo ułożone, odpowiednio wyszkolone i przestrzegające ustalonych przez Państwa reguł – będą wyjątkowymi towarzyszami Waszego życia. Nauczą, jak wiele daje kontakt z psem, jak ważna jest ta więź i jak niezastąpiona miłość, której z jego strony codziennie doświadczamy.

Tego życzymy Państwu z całego serca.