Nie taki szczeniak słodki jak go malują, czyli oczekiwania vs rzeczywistość w wychowaniu springera.
Opracowanie autorstwa Karoliny Olejnik – głos w sprawie wychowania małych piranii 🙂
Zacznę od tego, że ani ja, ani mój mąż nie jesteśmy psimi ekspertami. Owszem, wychowaliśmy się w domach, gdzie psy, koty, rybki i króliki były członkami naszych rodzin, a od 6 lat jesteśmy opiekunami dwóch szczęśliwych kocurków. Zawsze byliśmy pasjonatami zwierząt, a odkąd mamy własne to ciągle rozwijamy wiedzę i świadomość potrzeb naszych towarzyszy. Dlatego uważam, że decyzja o dołączeniu psa do naszej rodziny była świadoma, przemyślana, długo się do niej też przygotowywaliśmy.
W chwili powstawania tego tekstu Gałgan ma prawie rok, od 10 miesięcy jest członkiem naszej rodziny i przyznam bez bicia, że za nami dość ciężki czas.
Dlaczego?
Dlatego, że książki, fora, filmiki, portale edukacyjne, czy nawet trenerzy w psich przedszkolach dużo bardziej odnoszą się do życia z dorosłym psem, niż z dorastającym (to zrozumiałe, w końcu to niedługi okres) i niby człowiek ma świadomość tego, na co się pisze, ale rzeczywistość okazuje się trudniejsza.
Czego się spodziewałam, wioząc do domu tę małą piegowatą kluskę:
- że mój pies będzie mądry i będzie się szybko uczył – owszem, w teorii to się zgadza, natomiast w praktyce wygląda to tak, że nauka aportu zabawki zajęła nam dłuuugie miesiące, zamieniając nasze spacery w sesje cross fitu (pogoń za zabawką to może i naturalne u małego drapieżnika, ale już jej przyniesienie niekoniecznie), podczas gdy spostrzeżenie, że wyciąganie uszczelki z ramy drzwi dostarcza super wrażeń zajęło naszemu Gałganowi może ze 3 sekundy.
- że w szczeniaczkowym okresie problemem jest częste wychodzenie, ale to szybko mija – taaaaa, częste wychodzenia i nauka czystości, to jest żaden problem, w porównaniu do innych etapów rozwoju szczeniaka : łapaniu ostrymi zębami wszystkiego co się rusza, po czym niespaniu i nie dawaniu nam spać przez wiele tygodni, kiedy te zęby wymienia (bo mordka najbardziej swędzi o 3 nad ranem i cała rodzina musi uczestniczyć w dramacie pieska). Na etapie 4-5miesięcznego podrostka, Gałgan był psem niezniszczalnym – żadna ilość i różnorodność aktywności nie była w stanie sprawić, żeby on był zmęczony dłużej niż 20 min – w tym okresie mój mąż miał przerwę zawodową i chcąc nie chcąc, jego ‘etatem’ było zajmowanie się psem, tyle wymagał od nas uwagi. Po tym wszystkim nastąpił klasyczny okres buntu – z dnia na dzień nasz mądry Gałgan zapomniał każdej komendy czy rytuału, który miał już opanowany i zaczął mieć własne pomysły na spędzanie czasu, które głównie polegało na pokazywaniu nam, że ma nas gdzieś w okolicach ogona. 😊
- że po przeczytaniu tych wszystkich książek i odbyciu lekcji w psim przedszkolu będziemy stosować tylko pozytywne wzmocnienia w wychowaniu psa… Cóż, czasem nic nie działa tak dobrze jak porządny opiernicz. Ale długofalowo, żeby uzyskać zachowania pożądane, takie jak chodzenie na smyczy bez ciągnięcia czy wracanie do nas na komendę, wzmacniamy te poprawne zachowania przy każdej okazji. W praktyce przekłada się na to, że spacer to nie jest czas na przeglądanie facebooka w telefonie, czy pogaduchy z mężem czy koleżanką. Spacer polega na 100% skupieniu na psie, wyłapywaniu fajnych momentów, kiedy np biegnie sobie parę metrów przede mną ale co paręnaście kroków odwraca głowę, czeka, nie oddala się – trzeba pochwalić psa. A, że Gałgan to 120% springera w springerze, genialnie wyłapuje emocje – rutynowe, beznamiętne ‘super piesek’ nie zda egzaminu, trzeba się naprawdę ucieszyć, że to jest super piesek, żeby zapamiętał i powtarzał daną rzecz.
Czy w tych wszystkich okresach zrobiliśmy wszystko dobrze?
Nie sądzę, kierowaliśmy się głównie intuicją, uważnością i obserwacją naszego psa i w wielu momentach, po prostu przetrwaliśmy. Ostatni okres ‘buntu’ nam to dobitnie pokazał – konsekwentnie kontynuowaliśmy życie na naszych zasadach i utrwalaliśmy wcześniej nabyte umiejętności z większym lub mniejszym sukcesem, ale nie był to czas kiedy Gałgan nauczył się czegokolwiek nowego. I z dzisiejszej perspektywy, właśnie to chciałabym usłyszeć od wszystkich autorytetów od psiego wychowania – że 8/10 treningów ze szczeniaczkiem nie wychodzi, bo przeleci listek, czy zawieje wiatr i pies się zdekoncentruje. Mało kto mówi o tym, że czasami książkowe metody nie zadziałają, ale Twój pies Ci pokaże inne i wspólnie dojdziecie do celu. Mam też wrażenie, że skoro ‘pies- najlepszym przyjacielem człowieka’, to podświadomie oczekujemy, że relacja z nim spadnie z nieba. Tymczasem:
zbudowanie więzi z psem, to długotrwały proces, często frustrujący i nic tu ‘samo się nie zrobi’.
Jeśli planujesz zacząć żyć ze szczeniakiem springera, wiedz, że czeka Cię dużo pracy, a głównym zasobem, który poświecisz swojemu psu będzie duuużo czasu, uwagi i sporo cierpliwości (ale bądźmy dla siebie wyrozumiali, te psy potrafią mieć naprawdę szalone pomysły).
A, i słuchaj swojego hodowcy, bo wie, co mówi (Agnieszka, każda Twoja rada zadziałała w 100%!) To wspaniałe psy, których opis charakteru w pełni zgadza się z rzeczywistością, ale pamiętaj, że:
opis to tylko predyspozycje – to Ty musisz go wszystkiego nauczyć.
Po wielu miesiącach pracy, Gałgan jest super pieskiem, z którym naprawdę lubimy spędzać czas.
Jest czujny, zmotywowany, uczy się nowych rzeczy w piorunującym tempie, często wprawiając nas tym w osłupienie. Inwestycja w więź, poświęcenie czasu na poznanie jego potrzeb, zaprocentowało tym, że Gałgan po prostu chce nas słuchać i otrzymywać od nas pochwały kiedy robi coś dobrze.
Dzisiaj już cieszę się na ten moment po południu, kiedy będę mogła oderwać się od pracy i iść z moim wesołym, szalonym towarzyszem na fajny spacer – wrócimy oboje mokrzy i brudni, ale radośni i wypoczęci.
Karolina i Andrzej oraz Zooming Along Tamaam aka Gałgan
